Wydaje mi się, że bycie drugim najlepszym nie przyciąga uwagi.

Ponownie, istnieją anegdotyczne dowody na szkodliwość powodowaną przez akupunkturę, ale prawdziwa częstość występowania jest nieznana z powodu braku gromadzenia danych.

Suplementy diety i homeopatia

Niezwykle lukratywny przemysł suplementów diety odmawia ujawnienia opinii publicznej swoich badań dotyczących skuteczności i bezpieczeństwa i walczy z wszelkimi staraniami, aby to zrobić. Sprzeciwia się finansowaniu przez rząd dodatkowych badań nad bezpieczeństwem. Homeopatia to nic innego jak oszustwo i nieuregulowane oszustwo. Rząd federalny nie skorzystał z prywatnej agencji prowadzonej przez homeopatów, która pilnowała własnego przemysłu. Dwie organizacje zajmujące się toksykologią medyczną stwierdziły niedawno, że nikt nie powinien przyjmować suplementów diety, środków botanicznych ani produktów homeopatycznych, ostrzeżenie, które bez wątpienia zostanie zignorowane przez dostawców medycyny alternatywnej, ponieważ dowody na bezpieczeństwo lub skuteczność nie są wymagane w ich praktykach.

Praktyki „umysłu i ciała”

Ulubione oferty ośrodków medycyny integracyjnej obejmują techniki „medycyny energetycznej”, takie jak reiki, refleksologia i terapia czaszkowo-krzyżowa. Żadna z nich nie ma żadnej wiarygodnej podstawy w fizjologii człowieka. Wszystkie zostały przebadane w badaniach klinicznych i żaden z nich nie działa lepiej niż placebo.

Podsumowując, praktycy medycyny alternatywnej regularnie pobierają od pacjentów pieniądze za zabiegi, o których wiemy, że są nieskuteczne, niebezpieczne lub jedno i drugie. Diagnozują schorzenia, o których wiemy, że nie istnieją, używając fałszywych metod diagnostycznych. Medycyna alternatywna rani, a nawet zabija pacjentów za pomocą terapii, które nie przynoszą żadnych korzyści. A praktykujący rozpowszechniają dezinformację antyszczepionkową, nawet do tego stopnia, że ​​wspierają organizacje antyszczepionkowe.

Medycyna alternatywna nie istnieje dla wygody medycyny integracyjnej. Ani też nie. Zapewnienie ograniczonej podaży medycyny alternatywnej stosowanej przez lekarzy medycyny integracyjnej nie jest modelem ekonomicznie zrównoważonym. Jedynym celem medycyny alternatywnej jest wprowadzenie w życie jej różnorodnych (i sprzecznych) filozofii i zarabianie na tym pieniędzy. Szkoły medycyny alternatywnej nie wysyłają swoich absolwentów w świat, aby zostali służebnicami u praktyków medycyny integracyjnej. A lekarze medycyny alternatywnej nie będą reprezentować jakiejś roli podporządkowanej lekarzom, ograniczeni w swoich praktykach do tego, co powinni robić lekarze integracyjni. W rzeczywistości praktycy medycyny alternatywnej regularnie oczerniają lekarzy. Również producenci suplementów diety i leków homeopatycznych nie wytwarzają produktów do spożycia na zlecenie lekarzy medycyny integracyjnej. Produkują produkty na sprzedaż i chcą zarobić jak najwięcej pieniędzy, często bez względu na to, czy ich produkty są skuteczne, a dla niektórych bez dbałości o bezpieczeństwo.

Muszę założyć, że nawet najbardziej oddani lekarze medycyny integracyjnej nie poparliby wiele z tego, co robią ich rodacy na polu medycyny alternatywnej, gdyby zadawali sobie trud zbadania tego tematu. Mam nadzieję, że mam rację. (Jeśli nie, medycyna integracyjna jest jeszcze większym problemem, niż sądziliśmy.) Jednak poprzez włączenie dostawców i produktów medycyny alternatywnej do swoich praktyk, medycyna integracyjna musi zmierzyć się z faktem, że wspiera medycynę alternatywną we wszystkich jej postaciach – szarlatanerię, oszustwo , zmarnowane pieniądze, obrażenia i śmierć. Naturopaci zatrudnieni przez Cancer Treatment Centers of America pochodzą z tego samego systemu, który produkuje naturopatę leczącego Chrisa Warka. Kręgarze zatrudnieni przez CTCA pochodzą z tych samych szkół, które kształciły kręgarzy, którzy dezinformują pacjentów o bezpieczeństwie i skuteczności szczepień. A ci praktykujący nie są odstającymi https://produktopinie.top/tonosin/. Są częścią głównego nurtu. Zabiegi stosowane przez naturopatę Warka to standardowe zabiegi naturopatyczne. Ani American Chiropractic Association, ani International Chiropractic Association, dwa główne stowarzyszenia branżowe chiropraktyki, nie popierają harmonogramu szczepień CDC dla pacjentów. Dwie organizacje chiropraktyczne faktycznie wspierają notorycznie antyszczepionkowe Narodowe Centrum Informacji o Szczepionkach. (Lub, jak wolimy to nazywać, Narodowe Centrum (Nie)informacji o Szczepionkach.)

Medycyna integracyjna pomaga utrzymać to całe przedsięwzięcie z zakresu medycyny alternatywnej. Przypomina to powiedzenie o kobietach (lub mężczyznach, w zależności od twojej perspektywy): „nie możesz z nimi żyć, ale nie możesz bez nich żyć”. Praktycy medycyny integracyjnej nie mogą poprzeć wielu z tego, co robią lekarze medycyny alternatywnej, ale nie mogą też bez nich żyć. Obrona medycyny integracyjnej polega na tym, że w rzeczywistości pomaga pacjentom poruszać się po świecie oleju wężowego, szarlatanerii i pseudonauki, sprawdzając medycynę alternatywną i dostarczając pacjentom tylko „najlepsze”, nawet jeśli jest to wprawdzie niesprawdzone lub obalane. Ale to ich nie zwalnia. Ta wymówka nie różni się niczym od muzeum sztuki, które przyznaje, że kupuje od złodziei sztuki, ale broni się, mówiąc, że kupuje tylko to, co najlepsze z tego, co mają do zaoferowania. Podobnie jak sprzedawcy mody i komputerów, którzy przymykają oko na przerażające warunki, w jakich wytwarzane są ich produkty.

Wróćmy więc do pytania: czy medycyna integracyjna jest tego warta? Czy warto ponieść szkody uboczne? Z pewnością wydaje się, że przynosi korzyści ograniczonemu segmentowi przemysłu medycznego, gdy jest stosowany jako narzędzie marketingowe lub przyciąganie funduszy. Moim zdaniem to niewiele przewyższa szkody, zwłaszcza bez widocznej poprawy stanu zdrowia pacjentów. Być może medycyna integracyjna może sprawić, że w jakiś sposób te korzyści finansowe przeważają nad szkodami. Dobrym początkiem byłoby rozwiązanie problemu w ogóle.

Autor

Jann Bellamy

Jann J. Bellamy jest prawnikiem na Florydzie i mieszka w Tallahassee. Jest jednym z założycieli i członków zarządu Society for Science-Based Medicine (SfSBM) zajmującego się dostarczaniem dokładnych informacji na temat CAM i wspieraniem przepisów stanowych i federalnych, które zawierają oparte na nauce standardy dla wszystkich lekarzy. Śledzi rachunki stanowe i federalne, które umożliwiłyby pseudonaukę w opiece zdrowotnej dla strony internetowej SfSBM. 

W latach 2014-2016 na świecie doszło do największej epidemii eboli, która dotknęła 28 616 osób, głównie w Gwinei, Liberii i Sierra Leone, z 11 310 zgonami. Wcześniej największa epidemia eboli zabiła 280 osób w 1976 roku. To wzrost o około dwa rzędy wielkości. Ten ogromny wzrost zszokował Światową Organizację Zdrowia (WHO) i wywołał niewielką panikę. Najwyraźniej potencjał tego wirusa był niedoceniany, reakcja była zbyt wolna, a rezultatem była masowa epidemia.

W pewnym sensie dzięki tej epidemii uniknęliśmy kuli. Powodem, dla którego epidemie Eboli były w przeszłości tak ograniczone, jest to, że wirus jest endemiczny na obszarach wiejskich. Wystartował w latach 2014-16, ponieważ infekcja rozprzestrzeniła się na miasta, a większa gęstość zaludnienia spotęgowała epidemię. Nie rozprzestrzenił się jednak na większe miasta. Gdyby tak się stało, moglibyśmy zobaczyć pierwszą epidemię Eboli.

Jesteśmy w trakcie pierwszej epidemii eboli po zmianie gry w latach 2014-16. Ta epidemia występuje w Afryce Wschodniej, głównie w Demokratycznej Republice Konga (DRK). Do tej pory zginęło 1600 osób. Interesujące jest to, że przed 2014 rokiem byłaby to ważna wiadomość, ale teraz wydaje się, że nie przyciąga uwagi, na jaką zasługuje. Ta epidemia jest wciąż około 10 razy większa (jak dotąd) niż wszystkie poprzednie epidemie, z wyjątkiem epidemii 2014-16. Wydaje mi się, że bycie drugim najlepszym nie przyciąga uwagi.

Mamy teraz ostatnie doniesienia o pierwszym potwierdzonym przypadku eboli w Gomie, mieście liczącym około 2 milionów ludzi we wschodniej DRK, na granicy z Rwandą. To miasto jest również ważnym regionalnym węzłem komunikacyjnym i obejmuje międzynarodowe lotnisko. Światowa Organizacja Zdrowia uważa, że ​​sprawa została szybko opanowana i nie wydaje się zaniepokojona. To dobrze, ponieważ jeśli Ebola wybuchnie w mieście takim jak Goma, znacznie zmieniłoby to charakter tej epidemii i zbliżyłoby ją o krok do stania się epidemią.

W zeszłym miesiącu WHO dokonała przeglądu epidemii i odmówiła ogłoszenia stanu zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC). Teraz pojawiają się nowe apele, aby właśnie to zrobić.

Jest w tym wszystkim dobra wiadomość. Wybuch w latach 2014-16 był sygnałem alarmowym. To dało impuls do badań nad wirusem Ebola, rozwijając między innymi rozwój szczepionki. Zgadza się, mamy teraz szczepionkę na Ebolę, która wydaje się być skuteczna w około 97,5% w obecnej epidemii. Podano już ponad 90 000 dawek, ale wydaje się, że może nam się teraz kończyć istniejące zapasy, co może być wyzwaniem, jeśli epidemia nagle uderzy w duże miasto. Gdybyśmy potrzebowali milionów dawek w krótkim czasie, byłby to problem.

Ponadto CDC niedawno stworzyło syntetyczną wersję obecnego szczepu Ebola, która pomoże im w prowadzeniu badań. Podkreśla to jednak również fakt, że zewnętrzne laboratoria naukowe nie otrzymały dostępu do obecnego szczepu epidemii w celach badawczych, dlatego opracowali wersję syntetyczną.

Z aktualnej epidemii eboli można wyciągnąć kilka lekcji. Po pierwsze, przypomina nam po raz kolejny, że żyjemy teraz w połączonym świecie. To, co dzieje się w Afryce Wschodniej, może potencjalnie wpłynąć na nas wszystkich. Każdy, kto grał w grę Plague, Inc., ma to symulowane poczucie. Być może tę grę należy zaproponować wszystkim, którzy zaprzeczają szczepionkom – zobaczcie, o ile łatwiej jest zmieść z powierzchni ziemi całą ludzkość (cel gry) bez szczepionek.

Naszym problemem jest epidemia eboli w DRK. To jest problem świata, jeszcze zanim WHO ogłosi PHEIC. Dzieje się tak dlatego, że celem zawsze powinno być zapobieganie przekształceniu się epidemii w PHEIC, a kiedy już, w pewnym sensie, już nam się nie udało. Oczywiście istnieje humanitarny powód, którym wszyscy powinniśmy być zaniepokojeni, ale warto zauważyć, że wszyscy mamy również osobisty udział.

Ta prawda wykracza poza Ebolę. Nasze zagęszczenie populacji i wzajemne powiązania sprawiają, że jesteśmy podatni na choroby zakaźne. Epidemie, a nawet pandemie są praktycznie nieuniknione; bardziej chodzi o to, kiedy i jak źle, a nie czy. Jeśli nie Ebola, może to być kolejny szczep grypy lub coś w rodzaju wirusa Zika.

Jedną z rzeczy, które sprawiają, że obecna epidemia jest trudniejsza, są zakłócenia polityczne w regionie. Nadal jest problem z przemocą i nieufnością do władz. Wiele osób zarażonych wirusem Ebola boi się iść do kliniki. Władze starają się skłonić ludzi do zmiany zwyczajów pogrzebowych, co również wymaga zaufania. Potencjał epidemii to tylko kolejny sposób, w jaki niepokoje polityczne w odległym zakątku świata mogą wpłynąć na każdego.

Po drugie, zdumiewa mnie, jak szybko popadamy w samozadowolenie. Być może epidemie eboli z tysiącami lub dziesiątkami tysięcy, a nie setkami zgonów, są nową normą. Jesteśmy psychicznie przystosowani, co może być mocną stroną, ale również szybko prowadzi do samozadowolenia. Ta epidemia jest nadal bardzo ryzykowna i niepokojąca, nawet jeśli jest dopiero drugą co do wielkości w historii.

Wreszcie, coś, co jest zarówno dobrą, jak i złą wiadomością, to to, że dysponujemy nauką, która pozwala stawić czoła tym wyzwaniom, o ile są one odpowiednio wspierane. Być może jednym z powodów samozadowolenia tym razem jest to, że reakcja była szybsza i mamy gotową szczepionkę, która jest bardziej skuteczna niż wszystko, co mieliśmy w poprzednich epidemiach. Jeśli unikniemy kolejnej kuli podczas obecnej epidemii, szczepionki w dużej mierze przyjmą uznanie.

Jednak postęp naukowy uratuje nas tylko wtedy, gdy otrzyma odpowiednie wsparcie. Oznacza to kilka rzeczy, w tym odpowiednie finansowanie, ale także odpowiedni dostęp do takich rzeczy, jak obecny szczep wirusa. Musi to być wysiłek globalny, dobrze finansowany i wspierany politycznie.

Ale także ogólna populacja musi wspierać naukę i jej zastosowanie. To pokazuje, jak potencjalnie śmiertelny może być ruch antyszczepionkowy. Rośnie odpór wobec nauki, z zaprzeczaniem nauki, teoriami spiskowymi, nieufnością do ekspertów i instytucji oraz mnożeniem się fałszywych wiadomości i dezinformacji. Jeśli szczepionki mogą uratować nas przed epidemią Eboli, to odmowa szczepionki może nas zabić. Pseudonauka antyszczepionkowa i sianie strachu już spowodowały odrodzenie się odry i zapobiegły wykorzenieniu polio.

Jeśli ludzkość pewnego dnia dobiegnie końca, mocno podejrzewam, że zaprzeczenie nauki i irracjonalność będą miały kluczowe znaczenie dla ułatwienia naszego zgonu.

Aktualizacja 19/07/2019 – WHO ostatecznie ogłosiła, że ​​obecna epidemia wirusa Ebola jest stanem zagrożenia zdrowia publicznego.

Autor

Steven Novella

Założyciel i obecnie redaktor naczelny Science-Based Medicine Steven Novella, MD, jest akademickim neurologiem klinicznym w Yale University School of Medicine. Jest także gospodarzem i producentem popularnego cotygodniowego podcastu naukowego The Skeptics‘ Guide to the Universe oraz autorem NeuroLogicaBlog, codziennego bloga, który zawiera aktualności i zagadnienia z dziedziny neuronauki, ale także nauk ogólnych, sceptycyzmu naukowego, filozofii nauka, krytyczne myślenie i przecięcie nauki z mediami i społeczeństwem. Dr Novella opracowała również dwa kursy z The Great Courses i opublikowała książkę o krytycznym myśleniu – zatytułowaną również The Skeptics Guide to the Universe.

Rzadko wspomina się o mnie w The New York Times (lub w innych mediach krajowych). Zdarzyło się to, ale tylko kilka razy (np. ten artykuł w NYT o „prawie do spróbowania” i ten artykuł o Food Babe). Muszę przyznać, że mam ustawiony alert Google na moje imię i jego warianty, więc zwykle wiem, kiedy media o mnie wspominają. Tym razem byłem błogo nieświadomy, ponieważ chociaż artykuł z NYT opublikowany w sobotę zawierał link do mojego posta z tego bloga, nie wymienił mojego imienia; to znaczy, nie byłem tego świadomy, dopóki czytelnicy (i kilku współpracowników SBM) nie rozerwali tej bańki błogiej ignorancji. Okazuje się, że jest to artykuł na temat bardzo istotny dla SBM i że również (w pewnym stopniu) przeinacza (lub przynajmniej niecałkowicie) moje stanowisko w kwestii tego, czy niektóre badania powinny być finansowane, czy nie. Jest autorstwa Melindy Wenner Moyer i zatytułowany „Aktywiści antyszczepionkowi wzięli zakładnika nauki o szczepionkach”. Zasadniczo chodzi o to, w jaki sposób aktywiści antyszczepionkowi przeskakują na każde badanie kwestionujące skuteczność lub bezpieczeństwo szczepionek, może skłaniać niektórych naukowców do autocenzury. Warto dyskutować i na pewno jest w tym artykule ziarno prawdy, ale myślę, że Moyer przesadza i łączy dwie różne rzeczy. Ten artykuł przypomniał mi post na blogu PLoS autorstwa Moyer, w którym myślałem, że zbyt chętnie cytuje badania przedkliniczne, aby argumentować za biologiczną wiarygodnością połączenia raka telefonu komórkowego, którego tak naprawdę nie ma, przynajmniej nie w ten sposób wydawała się myśleć. To jedna z tych rzeczy, w których zgodziłem się z nią, że ci, którzy twierdzą, że ponieważ fale radiowe nie mogą zerwać wiązań chemicznych, to promieniowanie telefonu komórkowego nie może spowodować raka, są zbytnim uproszczeniem, ale uważali, że forma jej argumentacji poszła za daleko inna droga.